czwartek, 30 maja 2013

"Oszuści sprzedawali cudowną wodę" - idioci są wśród nas.


Pamiętasz akcję z wrabianiem ludzi w umowy telefoniczne, kiedy Orange przejmował Tepsę? Znam tą sytuację od kuchni. Pracowałem wtedy w firmie telekomunikacyjnej jako kurier. Często przebywałem wśród telemarketerek, słuchałem ich rozmów, przekonywania ludzi i tak dalej. I wiesz co Ci powiem?

Żadna wkrętka! To ludzie są idiotami. Naiwniacy i frajerzy, nic więcej!
"Dzień dobry! Dzwonię z firmy SRATATATA, żeby nawiązać umowę o niższym abonamencie. Chciałabym zaproponować abonament niższy o 10zł z większą liczbą minut."

Gdzie tu naciąganie? Wszystko powiedziane. Nic o Telekomunikacji Polskiej. NIC. Więc czemu większość ludzi myślała, że rozmawia z Tepsą? Cholera wie. Ludzie nie słuchają co się do nich mówi i nie czytają dokumentów.
Umów była masa. Rozwoziłem w okolicy swojego miasta około 50 dziennie. 
Ludzie do których trafiałem to zwykli idioci. Nie wszyscy oczywiście, ale większość.
Podpisów na umowie musiało być 5. Po dwa na oryginale i kopii umowy oraz jeden na rezygnacji z usług Tepsy.
Szczerze powiedziawszy, gdybym dał tym ludziom do podpisania cyrograf w stylu "Zrzekam się wszystkich swoich dochodów, oszczędności, nieruchomości, żony/męża i dzieci na rzecz...." to i tak 7 na 10 ludzi by to podpisało.

Ludzie często zadawali pytanie: "A Pan z Telekomunikacji?" Zawsze odpowiadałem, że jestem tylko kurierem i należy dokładnie przeczytać umowę. Większość z nich przewracało kartki i w momencie natknięcia się na rezygnację korzystania z usług TP S.A., widząc napis "Telekomunikacja Polska S.A." stwierdzało - "To tepsa" i podpisywało. No idiotyzm pierwszej klasy!
Nie można powiedzieć, że ludzie byli wrabiani, wkręcani, że umowy były podpisywane na siłę. To tylko głupota i naiwność sprawiała, że ludzie czuli się oszukani.


Jak to jest, że z reguły nie czyta umów? Lenistwo? 
Jak to jest, że jeśli ktoś już coś czyta to bez zrozumienia?

Szkoła to pic na wodę! Po co komu ona skoro i tak się nie przydaje?

!!!DAJECIE SIĘ WYCHUJAĆ NA KAŻDYM KROKU!!!

25.03.2013
Dwaj mieszkańcy Warszawy postanowili zabawić się w nielegalną produkcję pieniędzy. Banknoty zeskanowali po prostu na domowym urządzeniu, "dopracowali" na laptopie i wydrukowali.

Jak można być tak głupim, żeby przyjąć kasę zeskanowaną i drukowaną na domowym sprzęcie?????!!!!!!
To nie jedyna taka sytuacja. Sam znałem ludzi, jeszcze w szkole, którzy robili zakupy w sklepiku za kasę z napisem FALSYFIKAT. Czy otaczają nas sami idioci? 

Średni nakład FAKTu to ok 400 000. Czterysta tysięcy ludzi czytających brednie, wierzących w brednie, opowiadających brednie. 

Paradokumenty w stylu Ukrytej Prawdy, Dlaczego Ja, Sędzia jakaś tam, Detektywi, W11 etc. Nie chodzi mi o historie tam przedstawiane. Chodzi o sposób podawania informacji. Najpierw narrator mówi co się zdarzy - "Anna idzie do fryzjera i mówi, że ma problemy", następnie scenka kiedy Anna wchodzi do fryzjera i mówi "mam problemy", na koniec narrator mówi - "Anna przyszła do fryzjera i powiedziała o swoich problemach". Trzy razy jesteśmy bombardowani tą samą informacją. Ludzie od produkcji wiedzą do której klasy społecznej trafia ich serial. Gdyby nie powtórzyli tego samego kilka razy to odbiorcy by nie zrozumieli. Coraz mniej w filmach niedomówień. Coraz mniej każe nam się myśleć.
Telefony z jednym przyciskiem. Wszystko po to by nie musieć myśleć. 
W szkole wiedza podawana na tacy. Po to by nie wysilać mózgu.
Matura tworzona tak, by nie dało się jej nie zdać!



Do czego ten świat zmierza?
Głupimi ludźmi łatwo się manipuluje.

Ludzie, którzy trzymają ten świat w ryzach dają nam hedonistyczne wartości w zamian za władzę i bogactwo.

Jakie są wartości przeciętnego człowieka? 
Zdrowo się najebać, pieprzyć się do upadłego, oglądać TV i dobrze zjeść. Coś więcej?! - NIE.

Powiem jeszcze raz:
LUDZIE OGARNIJCIE SIĘ! Wybierzcie trochę wyższe wartości życiowe, nie dajcie się dymać w dupsko, przez każdego, kto tego chce.

Ludzie ogarnijcie się, bo wśród idiotów ciężko mi się żyje!




środa, 29 maja 2013

Syf, kiła i mogiła - o patologii i skrajnej biedzie słów kilka.

Patologia pochodzi od greckiego πάθος, oznaczając cierpienie.
Zadaję sobie w tym momencie pytanie- kto cierpi- ludzie zaliczani do marginesu, czy ja człowiek na względnym poziomie muszący ich znosić?



W każdym mieście i mieścince znajdzie się wylęgarnia brudu społecznego. Czy to zapomniane śląskie familoki (nie ubliżając normalnym mieszkańcom), czy też osiedla, baraki, a nawet domy czy całe dzielnice. 
Syf kipiący, wylewający się drzwiami i oknami, zatruwający ulice, zatruwający miasta, zatruwający życie. Bieda na własne życzenie. Nie dlatego, że nie ma pracy, tylko dlatego, że bez pracy jest łatwiej. Więcej czasu na drapanie się po jajach.



Kilka lat temu mój znajomy opowiedział mi pewien rozdział swojego życia. Jako, że nie był ani zbytnio urodziwy, ani zbytnio ustawiony finansowo nie potrafił sobie znaleźć kobiety, czy kochanki. Miał na to jednak sposób. Jeździł do pewnej dzielnicy Gliwic (niestety nie pamiętam już jakiej), gdzie już na starcie, wjeżdżając samochodem(!) zwracał na siebie dość dużą uwagę. Bieda? Tam bieda to mało powiedziane. Wszędzie syf, brud, piętrzące się choroby. Jednak jemu to nie przeszkadzało. Wypatrywał tam ładniejszych dziewczyn. Jeśli jakąś znalazł proponował jej seks za ciepły posiłek i dwie dychy. 
Nigdy nie spotkał się z odmową.
Brał taką dziewczynę do swojego mieszkania; pierwsze co to kazał takiej wziąć prysznic, gdyż przy tym smrodzie na dłuższą metę nawet karaluchy by pozdychały, umyć zęby, uczesać się etc.
Później pieprzył się, aż do rana, jak tylko chciał.
Na koniec dawał coś do zjedzenia, dwie                                   dyszki, odwoził i sayonara!
Ruchania miał ile chciał.

Nie myśl czytelniku, że dziewczyny były zmuszane do kurewstwa. One robiły to na własne życzenie. Sytuacja ich nie zmusiła, bo nie o to chodzi. Tu chodzi o wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Jeśli matka jest kurwą i pierdoli się na prawo i lewo ze wszystkimi za piwo, albo flaszkę, a mąż to wszystko pierdoli tylko siedzi przed telewizorem razem z karaluchami, pluskwami i innymi współlokatorami to nie dziw się, że córeczka robi to samo. Co oprócz tego? Córek jest 5 plus gromadka synów.



Patologia. Margines społeczny. Nie zmusza do tego życie, sytuacja na rynku, czy państwo. To wolny wybór. Wybór łatwy, nie niosący za sobą wielkich konsekwencji. Wystarczy siedzieć i pierdolić to wszystko, a reszta przyjdzie sama.

Często mam nieprzyjemność bywania w okolicy familoków robotniczych. Ale nie tych porządnych. Tych najgorszych z najgorszych. Gdzie każdy patrzy jak by cię tu nie wychujać, czego nie podjebać, czy też by się nie skurwić za parę złotych. 
Od początku. Wjeżdżam samochodem miedzy budynki. Co widzę? Stare okna, z których farba zeszła kilkanaście lat temu, a korniki pomału przestają mieć co jeść, bo mało z framug zostało. Widzę szmaty, postrzępione i brudne, które suszą się na rozwieszonych sznurkach do prania. Uchu! Ktoś robił pranie! Widzę również pełno potłuczonego szkła po alkoholu, butelek, puszek, pustych paczek po papierosach. Wielkie gromady umorusanych dzieciaków bawiących się na drodze. Włosy mają przetłuszczone, niemyte kilka tygodni, paznokcie czarne, popękane, pełno zadrapań i blizn, twarze tak brudne z ziemi, że nie wiadomo czy są biali czy czarni, ubrania obdarte, ponaciągane, brudne; co poniektóre dzieciaki chodzą z plamami moczu między nogami, śmierdzą. Widać, że niektóre zdrowo najebane mimo wieku przedszkolno-podstawówkowego. Często zdarzy się dzieciak z fajką w ryju. Rodzice? Rodzice niedaleko, za rogiem, przy stoliku z flaszką. Pierdolą dzieci. Wyglądają tak jak te dzieciaki. Brudne, obrzydliwe, parszywe.
Jeden z dzieciaków (2-3 lata) usiłuje dotknąć mojego samochodu wąską na 3cm wysoką może na 1cm i długą na 1 metr deską. Nagle widzę jak podbiega do niego jakiś brudas (pewnie jego matka). Zaczynają lecieć bluzgi zaczynając od kurew i chujów, a kończąc na skurwysynach(! przyp. mówi to najprawdopodobniej matka). Patrzę, a tu dzieciak dostaje tą deską w wewnętrzną część kolan z takim impetem, że nakrywa się nogami, później obrywa gdzie popadnie- nogi, ręce, twarz. Matka leje wszędzie. Jest kompletnie pijana.

Najgorsze jest to, że ludzie tego pokroju rozprzestrzeniają się jak dżuma. Piątka dzieci to standardowy minimum. Przecież za cenę gumek jest setka wódki i dwa litry denaturatu.

A potem ja muszę harować na takich leserów. Siedzi to w domu nic nie robi, nie ma zamiaru niczego robić, rodzi takie same robactwo jakim jest i rozprzestrzenia się wszędzie.

Najlepsze jest to, że nie ma to pracy, a TV kablową/satelitarną, internet, laptopy i inne szmery bajery to ma. Za co? Za zasiłek na który ja muszę łożyć państwu! Nie dość, że żebra to na każdym kroku, to jeszcze kradnie bezczelnie moje ciężko zarobione pieniądze prosto z wypłaty!

Z drugiej strony perspektywa takiego życia nie jest taka zła - seks bez ograniczeń i zabezpieczeń, wiecznie najebany, TV/internet jest, nic nie trzeba robić.

Ludzie! Do kurwy nędzy! Jesteście POLAKAMI. Polakami do cholery, nie pieprzonymi rumunami! Ogarnijcie się! Weźcie się w garść, ściśnijcie poślady i do roboty! Co? Niewygodna perspektywa życia w normalnym społeczeństwie? Lepiej mieć więcej chorób wenerycznych niż włosów na głowie? Łatwiej pierdolić porządek, wychowanie dzieci, prowadzenie rodziny, zachowanie norm społecznych? Przecież najłatwiej jest nic nie robić.

Czasem się zastanawiam, czy nie jest im wstyd. Tylko przed kim? Przed sąsiadami, którzy są identycznie tacy sami? Przed matką, czy ojcem, którzy sami ich tego nauczyli? Przed samym sobą? Jebać to!

To co opisałem nie ma nic wspólnego z biedą i ubóstwem. To co opisałem to patologiczny stan umysłu.




Ale jest na to rada. Jest rada na to, żeby uleczyć społeczeństwo z tych pasożytów, larw, gównojadów. 
Trzeba zrobić drzwi otwarte w Auschwitz i wysłać do wszystkich orszak powitalny.

Niestety, ale to mnie wkurwia.
Z Bogiem.


wtorek, 28 maja 2013

"Chuj ci w dupę!" - czyli byle sąsiad ma gorzej

Pewnego dnia polski wędkarz złowił złotą rybkę.
Spełnię twoje trzy życzenia - powiedziała rybka, po czym dodała:
"Jednak pamiętaj, że twój sąsiad za każdym razem dostanie dwa razy więcej"
Szczęśliwy człowiek niemal od razu wykrzyknął "Chcę milion dolarów i nowego Mercedesa"
Pobiegł do domu sprawdzić czy życzenia się spełniły.
Wszystko było ok, jednak sąsiad miał dwa miliony i dwa Mercedesy.
Zdenerwowany facet wrócił do rybki i nie zastanawiając się długo rzekł:
"Obetnij mi jedno jądro!!!"


Właśnie taki jest nasz naród. Nie ważne co masz, bądź czego nie masz, zawsze chcesz by inni mieli mniej. Jak jakiś jebany pies ogrodnika. 
Zauważyłem, że dzieje się tak nie tylko w patologii, gdzie kobietom śmierdzi pleśnią spomiędzy nóg, a dzieci latają w obszarpanych szmatach, boso po dworze w robotniczej (gdzie zazwyczaj 90% to bezrobotni!) dzielnicy, ale również w tzw. wyższej strefie. "Patrz Joanno ten skurwysyn kupił sobie nowego Bentleya, a my dalej jeździmy tą spierdoloną S-klasą!".
Zawiść.
Właśnie. Nasz naród jest zawistny. Zazdrość wylewa nam się zewsząd, a słoma sterczy z butów na dwa kilometry. 
Czy ciężko jest docenić to co się ma? Czy tak bardzo trudno jest starać się o siebie i rodzinę, nie patrząc się na ludzi dookoła? 
Ja osobiście chciałbym, żeby to mi dobrze się wiodło. Sąsiadom powodzi się lepiej? Chwała im za to. Skubańcy mają łeb na karku. I tyle.


Ej, czy ty też wyrównujesz do dołu? Za mądry dla ciebie, kto mądrzejszy od ogółu matołów? 
Za bogaty ten, kto bogatszy niż ty? Ludzie zachowują się jak ogrodnika psy. 
Ej, czy równasz w dół? Skoro tobie brak, to niech też braknie mu? 
Brak mi słów na takie podejście -zawiść, zazdrość, zamiast starać się mieć więcej, tylko myślisz żeby inni mieli mniej... 
Ej, śmiej się, śmiej, zobaczysz jednak, twój śmiech urwie się jak hejnał. 
Niech myśl jedna ogarnie tu wszystkie umysły... 


Czytelniku, postaraj się zapewnić sobie godny żywot. Nie patrz na ludzi. Pierdol ich. Po co ta zazdrość? Na chuj!?
Życz, a będzie Ci życzone, jak to mówią. 

No i w tym momencie zaczynają się schody. Dlaczego?
Nie patrzę na innych. Skupiłem się na swoim życiu. Staram się, haruję jak dziki osioł, a pot kapie mi z dupska. Udaje mi się zarobić jakiś grosz. Kupuję małe mieszkanie i samochód. Powiedzmy 6-8 letni samochód średniej klasy, jednak prezentujący się ponad przeciętnie. Lubię ubrać siebie i swoją rodzinę w dobre ciuchy, zjeść coś dobrego. Nie patrzę na sąsiadów i ludzi mnie otaczających. Nie obchodzi mnie zbytnio, co ci osiągnęli i co posiadają. Przecież to nie ważne. Ważne, że ja mam w miarę dobrze. Przecież ciężko na to pracuję. Ale co się dzieje? Za plecami wyzywają mnie od jebanych złodziei, łapówkarzy, kurwiarzy i gnojów. Na samochodzie co jakiś czas pokazuje się coraz głębsza rysa. Lusterka zostają wyrwane. Trzy razy w roku wymieniam poprzebijane opony. KURWA MAĆ!!!! Na chuj!? Pytam jeszcze raz. NA CHUJ!!!??? 


Czytelniku pierdol to co mają ludzie. Na chuj tym żyjesz? Po co wchodzisz z butami w czyjeś życie? Co cię to interesuje? Tak chujowe jest Twoje życie, że musisz innym je pogarszać? 

Po co srać sąsiadowi do ogródka tylko dlatego, że jego trawa jest bardziej zielona od mojej?
Po co maczać lokatorowi szczoteczkę w kiblu tylko dlatego, że ma elektryczną, a ja nie?
Po co niszczyć związek komuś tylko dlatego, że ma ładniejszą kobietę?
Po co tracić czas na obgadywanie człowieka tylko dlatego, że ma lepiej?

Skończ z tym! Tracisz tylko swój cenny czas, który mógłbyś wykorzystać, by poprawić sobie statut materialny bądź intelektualno-duchowy.

Tu nawet nie chodzi o ludzi z naszego otoczenia.

Weźmy na przykład kogoś z telewizji lub show-biznesu.
Tam przecież same kurwy, paszczury i złodzieje. - właśnie takie epitety najczęściej się pojawiają.
Każda babka szpetna, brzydka, kurwa, szmata, pizda. Każdy facet kurwiarz, bawidamek, złodziej i skurwysyn.
Polska zawiść....

Masz dobre oceny? - Jesteś kujonem.
Masz złe oceny? - Jesteś leserem.
Dobrze się ubierasz? - Jesteś pedałem albo kurwą.
Źle się ubierasz? - Jesteś brudasem.
Masz pieniądze? - Jesteś złodziejem.
Nie masz pieniędzy? - Na pewno jesteś złodziejem.
Masz dobrą pracę? - Jesteś złodziejem, który ma plecy.
Nie masz pracy? - Jesteś leserem i kombinatorem.
Student dzienny? - Darmozjad
Student zaoczny? - Głupek
Pracujesz fizycznie? - Jesteś idiotą.
Pracujesz umysłowo? - Jesteś nierobem
Masz atletyczną sylwetkę? - Jesteś idiotą i koksem.
Jesteś tłusty, chudy? - Wziąłbyś się za siebie.
Jesteś ładną dziewczyną? - Jesteś kurwiszonem, pustą lalą.
Jesteś nieładną dziewczyną? - Jesteś paszczurem, który każdemu obciąga.


Chillout pipl...

Post scriptum. W gwoli ścisłości - jestem patriotą.



poniedziałek, 27 maja 2013

Bez dłoni.

Pierwszy post nie będzie nacechowany negatywnie. Nie będzie także miał na celu krytyki. Pierwszy post będzie swoistą refleksją nad otaczającym mnie światem; nad tym ile mam szczęścia, nie mając go.
No to zaczynamy.

Tydzień temu byłem we Wrocławiu. Przechadzając się między różnymi osobowościami zauważyłem człowieka na swój sposób oryginalnego.
Jego oryginalność polegała na tym, iż ów człowiek; mężczyzna w wieku dwudziestu, może trzydziestu lat miał amputowane obie dłonie.
Nie było mi go żal, aczkolwiek zmusiła mnie jego postać do refleksji.
Wyobraziłem sobie siebie bez ów kończyn.
Niby wszystko ok. Założyłbym sobie (o ile było by mnie na to stać) protezę ręki na prawego kikuta, na lewego zaś hak (jak pirat!). Było by zabawnie. Jednak do czasu.
Po chwili naszła mnie myśl. Myśl o sraniu. Jest to jedna z czynności do których przywiązuję dość dużą uwagę. Nie z powodu wypróżniania się samego w sobie. Siedząc na kiblu często rozmyślam. Wpadają mi wtedy do głowy przeróżne pomysły. W pewnym momencie kończę i chciałbym się wytrzeć.
Chwila!
Przecież protezą tego nie zrobię, a używając lewej ręki rozedrę sobie dupsko na strzępy!
Kurwa, co robić?!

Właśnie. Widząc kalekę na pewno nie raz zrobiło Ci się go żal Czytelniku, prawda? Myślałeś jak mu pomóc (może przytrzymam drzwi kalece na wózku inwalidzkim...). Twoja pomoc zapewne jest dla niego niczym. Może uwłacza mu bardziej niż same kalectwo. Pomyśl ile razy jest on zdany sam na siebie. W domu nie otworzysz mu drzwi, nie zniesiesz po schodach, nie podetrzesz mu dupska.

Co bym zrobił nie mając rąk?
A może inaczej- czego bym nie zrobił?

Nie zjadłbym normalnie śniadania, nie chwyciłbym kanapki, nie mówiąc już o przyrządzeniu jej.
Nie posprzątałbym mieszkania, chociaż mając dłonie też tego nie robię.
Nie zapaliłbym papierosa i nie napiłbym się piwa. Chyba, że trzymałbym je kikutami jak jakiś kaleka.
Nie włączyłbym telewizora, bo nie ma pilota z klawiszami, które można przycisnąć kikutem.
Nie uczesałbym się i nie umyłbym zębów.
Nie zrobiłbym normalnie zakupów, tylko patrzyłbym się jak ludzie, którzy mają mnie za jakiegoś jebanego inwalidę pomagają mi na każdym kroku. A przecież jestem normalny, a nie jakiś upośledzony, kurwa!
Nie mógłbym pogłaskać ukochanej osoby, pogładzić jej po włosach, twarzy, czy piersiach, bo od razu zrobiłoby się jej niedobrze.
Nie przycisnąłbym przycisku na zatrzymanie autobusu (bo prawa jazdy pewnie bym nie zdał; chyba, że wziąłbym na litość egzaminatora).
Nie mógłbym nawet podrapać się po jajcach.
I wreszcie nie mógłbym prowadzić tego bloga, bo nie chciałoby mi się tak pomału pisać na klawiaturze.

A co bym zrobił nie mając dłoni?
Zapewne doceniłbym to czego nie mam i czego nie doceniałem przez całe życie.



Ten post nie ma na celu pokazania jak ciężko jest bez dłoni, nóg, czy mózgu, a człowiek którego zobaczyłem pomógł mi.
Dzięki niemu zauważyłem miliony rzeczy, zdarzeń i myśli, których nigdy nie dostrzegałem i nie doceniałem. Teraz wiem, że utrata czegoś nawet pozornie niewartościowego była by uciążliwa.


Piszę ten post w perspektywie kolejnych postów, ażeby nikt mi nie zarzucił, że nie potrafię docenić życia. I mimo, iż mam wrażenie, że pisząc tego posta utraciłem gdzieś jego sens, będzie on choć w pewnym stopniu zauważalny. Mam również przekonanie, jakoby wszystko wyszło zbyt trywialnie i dziecinnie, jednak w miarę pisania bloga, wydaje mi się, iż się wyrobię. Dzięki za uwagę.